Przez ten czas Liam odwiedził mnie kilka razy w nowym domu, ciągle przekonywał mnie że mogę do nich wrócić, jednak nie chciałam. Wiem, że zaprzeczam sama sobie jednak zawsze kiedy mnie o to prosił włączała się we mnie blokada, przez którą nie mogłam zgodzić się na propozycję Liama. Aż do wczoraj.
Miałam wolny dzień, spędziłam go na rozmyślaniu o swoim życiu. Możecie uznać to za żałosne, ale ta czynność stałą się już dla mnie normalna. Wczoraj uświadomiłam sobie, że ciągle myślę czy nie dać im szansy. Czy nie wrócić i nie odnowić przyjaźni. Jednak za każdym razem mam wątpliwości i zostaję w miejscu nie czyniąc żadnego kroku. Stoję na skrzyżowaniu i nie umiem wybrać drogi. Zdałam sobie też sprawę, że jeśli nie spróbuje to dalej będę nad tym rozmyślać. Dlatego postanowiłam przyjąć propozycję Liama i spędzić Sylwestra z chłopakami. Oczywiście nie tylko z nimi, będzie tam też masa innych ludzi. Lecz uważam że to jest dobry pierwszy krok.
Właśnie szykuję się do wieczoru, Liam ma przyjechać po mnie za dwie godziny. A ja jestem w kompletnej rozsypce, nie mam pojęcia w co się ubrać. To moje pierwsze spotkanie z nimi od bardzo dawna. Chcę zrobić dobre wrażenie. Liczę też...właściwie sama nie wiem na co, na zainteresowanie ze strony Harrego? Nadal mi na nim zależy i źle się czuję z faktem, że on prawdopodobnie kogoś ma. No przecież wtedy przyszedł do butiku kupić coś dla dziewczyny. W końcu zdecydowałam się na delikatną sukienkę w kolorze brzoskwini i różu. Do tego założyłam czarne szpilki. Zrobiłam delikatny makijaż i dobrałam biżuterię. Nie chciałam się zbyt stroić, ale chciałam też wyglądać dobrze. Gotowa zeszłam na dół i zdenerwowana czekałam na Liama. Stresowałam się tym wieczorem nawet bardzo, chłopcy nie wiedzieli, że przyjdę więc ja nie wiedziałam czy się ucieszą. Liam chciał zrobić im niespodziankę, a ja się zgodziłam. Dzięki temu miałam choć odrobinę poczucia, że mogę się ostatecznie wycofać. Jednak Liam tyle razy pokazywał mi ile to dla niego znaczy, że nie miałabym serca zrezygnować. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Liama w garniturze. Muszę wam powiedzieć, że wyglądał mega seksownie, szczęściara z tej Daniell. Brunet jest naprawdę wspaniałym facetem, cieszę się że mam takiego kuzyna.
-cześć-powiedział, ja przytuliłam go na powitanie i wpuściłam do środka.
-chcesz się czegoś napić?-spytałam z grzeczności, chociaż tak naprawdę chciałam być już w domu Harrego i mieć z głowy przywitanie.
-nie dziękuję, widzę że się stresujesz?-spytał z uśmiechem
-trochę-odpowiedziałam ubierając się.
-nie masz czy, chłopcy na pewno się ucieszą i będzie tak jak kiedyś. Zobaczysz -pocieszył mnie.
Chwilkę później siedzieliśmy już u niego w samochodzie. Droga minęła bardzo szybko, w końcu nie mieszkałam tak daleko. Liam cały czas zapewniał mnie, że będzie dobrze ale ja i tak miałam wątpliwości. Czułam się tak jak wtedy gdy jechałam do nich po raz pierwszy. Tylko, że teraz bardziej zależało mi na tym by mnie miło przyjęli. Kiedy zapakowaliśmy na posesji czułam że serce podeszło mi do gardła. W momencie moją głowę zaprzątnęły wątpliwości. Jednak teraz nie mogłam się już wycofać, właściwie to nie chciałam. Czułam się szczęśliwa pomimo tego uczucia strachu. Znowu stałą przed drzwiami domu w którym wiele przeżyłam. Ogarniała mnie radość, że mogę tu znowu być. Brunet zadzwonił do drzwi, w których chwilę później pokazał się Niall. Uśmiechnął się do kolegi, a kiedy jego oczy napotkały mnie przybrał zdziwiony wyraz twarzy jednak momentalnie mnie przytulił. Odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się w niego.
-tak się cieszę, że cię widzę-powiedział blondynek.
-ja też nawet nie wiesz jak bardzo-odpowiedziałam z uśmiechem.
-jak ci się udało ją namówić?-tym razem skierował się do Liama
-było ciężko ale się udało-powiedział i całą trójką weszliśmy do środka. Kiedy weszliśmy do salonu przyszedł do nas Louis i Zayn. Obydwoje zdziwili się na mój widok jednak mocno mnie przytulili. Teraz został tylko Harry. Spotkania z nim obawiałam się najbardziej, właściwie tylko Louis wiedział że loczek nadal jest dla mnie ważny. Powiedziałam mu to w Święta gdy rozmawialiśmy o związkach. Kiedy zauważył że się denerwuję szepną mi na ucho
-nie martw się, Harry też się ucieszy na twój widok.-uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu.
W salonie była masa ludzi, muzyka grałą głośno. Ludzie bawili się w najlepsze. Ja oczami próbowałam namierzyć Hazze. Chciałam już z nim porozmawiać, zobaczyć go.
-Rose?-usłyszałam cichy głos za plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam jego. Miał na sobie zwykłe rurki, czerwoną koszulę w kratkę, czarną marynarkę i niebieską muszkę. Wyglądał świetnie, na jego widok moje serce zaczęło bić szybciej, a w gardle powstała wielka gula. Nie wiedziałam co powiedzieć, dopiero po chwili z moich ust wyrwało się ciche "cześć". Harry też był zdziwiony bo przez chwilę nic nie mówił i staliśmy w ciszy patrząc sobie w oczy.
-cieszę się że przyszłaś-powiedział wreszcie, uśmiechając się delikatnie.
-ja też-odpowiedziałam również z uśmiechem. Te magiczną chwilę przerwała jednak jakaś blondynka zabierając Harrego na parkiet. On spojrzał jeszcze na mnie i chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył. Poczułam ukucie w sercu, miałam nadzieję że uda nam się porozmawiać i wyjaśnić sobie kilka spraw. Ale na co ja liczyłam, przecież wiedziałam że Harry to podrywacz, mogłam się domyślić że kogoś znalazł, a ja jestem już przeszłością. Zrezygnowana wyszłam na taras.
Hej, przybywam z nowym rozdziałem. Niestety przed ostatnim. Już niedługo pojawi się ostatni rozdział,
a na koniec epilog. Bardzo smutno mi z tego powodu, nie chcę kończyć już tego opowiadania.
Miedzy innymi dlatego tak długo nie dodawałam rozdziału, myślałam jakby tu przedłużyć tę Historię
jednak nic nie wymyśliłam. Będzie mi bardzo smutno opuścić tego bloga, ale cóż wszystko się
kiedyś kończy. Mam nadzieję, że chętnie zajrzycie na nowego bloga, którego na pewno założę gdy ta historia dobiegnie końca.
Przepraszam też za długość rozdziału, miałam dość mało czasu a bardzo zależało mi na dodaniu jakiegoś rozdziału przed sylwestrem. Prawdopodobnie do nowego roku nie pojawi się nowy rozdział, chyba że natchnie mnie wena.
Czekam na opinie, nie wstydźcie się klawiatura nie gryzie ;)